poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 3




-Niezły żart....



Będąc już w magazynie Bella leżała na czarnej skórzanej kanapie a każdy z chłopaków siedział na fotelach.
-Po co mnie tu wezwaliście? - Zapytała podirytowana tym wszystkim
-Po pierwsze musimy jechać załatwić sprawy, a za jakąś godzinę zjawi się tu Ron bo ma dla nas przesyłkę którą my musimy przekazać dalej. Ty zostaniesz tutaj i ją od niego weźmiesz. Po drugie musimy obgadać twoje nieodpowiedzialne zachowanie, którym narażasz nas wszystkich - Pokazując na wszystkich chłopakach w budynku Paul przyjrzał się siostrze która była mało zainteresowana tym co właśnie jej powiedział
-No właśnie - Prychnęła -To o to zawsze chodzi - Zaśmiała się bez humoru
-Co? - Zmarszczył brwi
-Zawsze chcecie tego samego i martwicie się tylko o swoje dupy. Już nawet nie chodzi o chłopaków o tutaj - Wskazała na kilkunastu kolesi współpracujących z nimi -To chodzi o was dwóch - Spojrzała na swoich braci -Czasami już nawet zapominam że jesteście moim braćmi bo jedyne czego ode mnie chcecie to, to żebym wygrywała te pieprzone wyścigi i zdobywała dla was jak najwięcej kasy. Co z tego że wczoraj darliście się na mnie że jechałam ze skręconą kostką - Prychnęła -Każdy tutaj dobrze wie że nawet jeżeli widzielibyście że jest coś nie tak z moją nogą, kazalibyście mi jechać. A zdanie które opuściłoby wasze usta to "nie możemy przegapić takiej szansy. Dasz sobie radę". Nie nie daje już rady, mam dość tego wszystkiego i tego jak każdy mnie wykorzystuje na wszelkie możliwe sposoby. W szkole jestem wyśmiewana i staje się popychadłem każdego na korytarzu w domu muszę się pilnować i ciągle kłamać gdzie wychodzę i co robię. Tutaj jestem wykorzystywana, bo tak się właśnie czuje. Może i lubię to co robię ale nie wytrzymuje psychicznie z tym wszystkim. Wy jako moi bracia powinniście to zauważyć. Ale nie - Zaśmiała się bez humoru -Zapomniałam że ja już nie mam braci. - Wstała i podeszła do Toma i Paula lekko kulejąc -Wybaczcie że zabrałam wasz cenny czas na te wszystkie pierdoły i dla was nic nie znaczące zwykłe słowa, "szefie" - Prawie wypluła te słowy a szczególnie ostatnie. Odwróciła się i szybkim krokiem udała się do pokoju. Rzucając się na łóżko westchnęła i poczuła jakby ciężar spadł z jej ramion kiedy wyrzuciła to wszystko z siebie.
####
-Wiecie że ona ma rację - Głos Johna odbił się jak echo w uszach chłopaków
-A co ty kurwa możesz wiedzieć? - Poderwał się Paul
-Może to że trochę o niej wiem i zauważyłem to jak zachowujcie się wobec niej
-Ona przesadza - Powiedział Tom przeczesując palcami włosy
-Nigdy nie narzekała a teraz nagle tyle problemów - Paul się zaśmiał
-Może dlatego że nie chciała was zawieść. Pomyśleliście o tym? Próbowała zwrócić na siebie waszą uwagę.- John westchnął
-Nie ważne - Paul machnął ręką
-Ona ciągle zachowuje się jak dziecko - Dokończył Tom i wstał
-Idziemy - Rozkazał
-Jesteś pewien że jest bezpiecznie zostawić ją sam na sam z Ronem? - Luk wsadził dłonie w kieszenie
-Chcesz to z nią zostań - Ruszyli do drzwi
-Was serio popierdoliło - Luk nie wytrzymał i wybuchł
-O co teraz tobie chodzi huh? - Tom odwrócił się zły że znów ktoś mu przerywa
-Może o to, że chcesz zostawić ją sam na sam z Ronem. Nikt nigdy nie wie co może strzelić mu do łba. Dobrze o tym wiesz  - Wyrzucił do góry ręce z frustracji
-A od kiedy ty się nią tak przejmujesz? - Prychnął
-Tak masz rację, to nie moja sprawa - Wzruszył ramionami i omijając ich, wyszedł z domu
-No widzisz. Jednak potrafisz być mądry - Zaśmiał się
-Jeszcze nie wiesz jak bardzo - Wsiadł od strony kierowcy i odpalił -A teraz pakujcie tu te dupy, albo jadę bez was
Bella
Leżałam na górze i bardzo dobrze wszystko słyszałam i teraz tylko upewniłam się co do moich słów. Nie interesowało ich to co może mi się stać. Jedyne czego jestem ciekawa to, to co zrobiliby gdyby mi się coś stało. Chociaż w głębi wiem że byliby wkurzeni na to, że muszą szukać kogoś nowego na wyścigi. Jedyne czego teraz potrzebowałam to wsparcie, a nie mogę na to liczyć od nikogo no może Lucas, ale nie che go zbytnio w to wciągać już i tak przeze mnie ma na pieńku z tym Justinem.
Bawiłam się telefonem kiedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi, a ja niechętnie z czołgałam się z łóżka. Jęcząc z bólu w kostce w samych skarpetkach zeszłam na dół, a dzwonek bez przerwy dzwonił
-Idę już!!! - Wrzasnęłam, czy serio ten ktoś nie wie co to dzwonek że chce się nim pobawić, olewając to co przed chwilą powiedziałam 
-Jeszcze raz to naciśnij a obiecuje że... - Urwałam kiedy zobaczyłam kto to -Ron! - Uśmiechnęłam się szeroko co on oczywiście odwzajemnił -Nie masz dupku w domu dzwonka?! - Warknęłam
-Oho miłe powitanie - Pokręcił głową
-Wchodzisz? - Zapytałam żeby tego nie przedłużać
-Jasne - Wzruszył ramionami i wszedł do środka
 -Chcesz coś do picia? Albo jedzenia? - Uniosłam brwi
-Może być woda - Zaśmiał się siadając
-Okej - Poszłam nalać
-Gdzie chłopcy? - Zapytał
-Pojechali coś załatwiać - Wzruszyłam ramionami
-Dobra. Mów co się dzieje - Spojrzał na mnie kiedy przyniosłam mu szklankę z cieczą
-Co ma się dziać?- Wzruszyłam ramionami i unikając jego wzroku usiadłam na kanapie naprzeciwko niego.
-No przecież widzę. Ktoś ci coś zrobił? - Uniósł brwi
-Nie - Unikałam jego wzroku
-Taaa... Bo uwierzę - Prychnął rozkładają się na fotelu
-Denerwuje mnie już to wszystko - Westchnęłam
-Ale co dokładnie? - I te pytania....
-To życie. Chciałabym czasami... Być inna - Wzruszyłam
-W jakim sensie inna?
-Ron!
-Chce ci pomóc, albo chociaż wysłuchać - Uniósł ręce w obronnym geście
-Wiesz.. - Spojrzałam w jego oczy -Czasem myślę że może gdyby ktoś mnie porwał, ktoś by się tym zainteresował - Ciągle patrzyłam prosto w jego zabójczy wzrok (dosłownie zabójczy i nie w tym dobrym znaczeniu). Chwilę patrzył na mnie po czym zaczął się śmiać a ja zmarszczyłam nos
-No z czego się śmiejesz? - Rzuciłam w niego poduszką, którą bez problemu złapał
-Ty to masz marzenia. Nie ma co - Patrzył na mnie z rozbawieniem
-Dobra. Pij tam tylko się nie udław - Burknęłam i położyłam głowę na poduszki
-Jakaś ty miła - Prychnął
-I vice versa
-Dobra a teraz na poważnie. - Usiadł i oparł łokcie o kolana a na dłoniach głowę -Dlaczego tak myślisz. Uwierz mi że nie chcesz tego co tam masz w głowie. Powinnaś się cieszyć życiem jakie masz - Zmarszczył czoło
-Takie w którym nikt cie nie zauważa? A nie przepraszam zauważają i robią ze mnie zwykłego kujona i traktują jak szmacianą lalkę - Gapiłam się w sufit
-Ktoś się nad tobą znęca w szkole? - Spojrzał na mnie pytająco
-Nie - Może
-Więc co się dzieje? - Usiadł obok mnie
-To.... - Spojrzałam na niego -Nic -Odwróciłam wzrok
-Patrz na mnie - Obrócił moją twarz łapiąc za podbródek -Czy ktoś coś ci robi? - Jego wzrok wędrował po mojej twarzy jakby chciał z niej coś wyczytać
-Jest taki nowy chłopak i... - Złapałam powietrze -Po prostu mnie nie lubi
-Jest nowy? - Pokiwałam -Nie zna cie? - Wzruszyłam ramionami -Więc z jakiej racji cie ocenia? - Uniósł brwi
-Widocznie taki typ człowieka - Zrobiłam minę typu "nic nie poradzę"
-Mogę z nim sobie pogadać - Uśmiechnął się
-Nie będzie takiej potrzeby - Powiedziałam szybko
-Jasne - Prychnął -Boisz się że coś ci zrobi? - Oblizał usta
-On jest... Wygląda na groźnego - Skrzywiłam się
-Jak się nazywa?
-Ju... - Otworzyłam usta -Nie ważne - Szybko je zamknęłam
-No powiedz. Nic mu nie zrobię. Słowo harcerza - Przyłożył dłoń do piersi
-Ty nigdy nie byłeś harcerzem - Złączyłam brwi
-Tak się mówi - Machnął ręką
-Nie powiem ci bo wiem jaki potrafisz być, a nie chce zamieszania wokół mnie
-No przecież...
-Nie Ron!
-Dobra, spokojnie - Podniósł ręce w obronnym geście
°°°
Chłopcy zadowoleni wracali z miasta w ogóle nie spodziewając się tego co mogą zastać w domu. Z radia głośno grała muzyka a trzech chłopaków z tyłu śpiewało piosenki tak głośno że ludzie na chodnikach się za nimi oglądali.
Wjeżdżając na podjazd obok magazynu, wysiedli z samochodu i zaczęli tańczyć, zaraz podjechał drugi samochód z resztą chłopaków, którzy też byli rozbawieni.
-Ćpaliście coś? - Luk patrzył na nich jak na idiotów
W odpowiedzi otrzymał tylko śmiech. Z rozbawieniem na twarzy ruszył do magazynu, przekraczając próg rzucił kluczyki na stół gdzie stała duża paczka. Podszedł do niej i zauważył że do niej doczepiona została karteczka. Rozwijając przeczytał "wasza mała Bella jest taka naiwna"
Jego oczy się rozszerzyły
-Paul i Tom powinniście to zobaczyć - Podał im kartkę i odszedł w stronę kuchni
-Co to do kurwy? - Paul zmarszczył brwi
-Było przy paczce - Luk wzruszył ramionami i opierając łokcie o barek, patrzył na chłopaków biorąc łyka wody
-Bella - Krzyknął Tom ale odpowiedziała mu głucha cisza
-Kurwa - Paul zerwał się i pobiegł na górę
Wzrok Luka podążył za Paulem i cicho się zaśmiał
-Co cie bawi? - Warknął Tom
-O czyżbyś teraz zaczął się martwić? - Zakpił bawiąc się szklanką i uśmiechnął się pod nosem
-Nie ma jej - Powiedział Paul
-Jakie to zabawne że ja mam zawsze rację - Luk wsadził dłonie w kieszenie i z uśmiechem wyprostował się następnie oparł się plecami o blat za nim.
-Zamknij się już - Warknął Tom
Prychając pod nosem, Luk poszedł na górę i rzucił się na łóżko gdzie wcześniej leżała Bella. Złapał pilot i włączając wielką plazmę która wisiała na ścianie, zaczął skakać po kanałach.
Nagle poczuł że coś pod jego plecami wibruje, łącząc brwi razem wsadził dłoń pod plecy i wyciągnął telefon Belli a na wyświetlaczu twarz Paula
-Możecie dzwonić ile chcecie - Krzyknął do chłopaków na dole
Rzucił telefon na bok i wrócił do oglądania
-Co...? - W pokoju zjawił się Paul. Gdy zobaczył telefon na łóżku zaklął pod nosem i wrócił na dół. Odwracając wzrok Luk zobaczył na tapecie zdjęcie gdzie Bella rozbawiona przytulała Lucasa. Przyglądając się przez chwilę, złapał pilot i wyłączając telewizor położył rękę pod głową i patrzył na sufit.
-Ja pierdole - Mruknął i wkładając telefon Belli do kieszeni, zbiegł na dół
-Frajer nie odbiera - Tom warknął i rzucił telefon na kanapę
-Chcecie tam pojechać? - Zapytał Luk marszcząc czoło
-Myślisz że nie myśleliśmy o tym? Oni mogą być wszędzie! - Paul przeczesał włosy w frustracji
-Możemy spróbować - Wzruszył
°°°
-Gdzie jedziemy? - Zapytała Bella
-No nie wiem chciałaś być porwana to masz - Ron wzruszył ramionami i robił kolejne kółko w mieście
-Zaraz zwymiotuje od tych kółek - Jęknęła
-To co chcesz robić? - Zatrzymał się gdzieś na poboczu
-Chce spać - Ziewnęła
-Odwieźć cie do domu?
-A co jak będą mnie szukać?
-Wiesz to bardzo prawdopodobne - Podrapał się po karku
-Co zrobiłeś? - Spojrzała na niego zirytowana
-Powiedzmy że zostawiłem im krótką wiadomość - Powiedział niewinnie
-Och Ron - Wyrzuciła do góry ręce w frustracji -Zawsze musisz coś odwalić
-Przecież mówiłaś że i tak się tobą nie interesują - Wzruszył ramionami a ja rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie
-Dupek - Złożyłam ręce na klatce piersiowej a on zaczął się śmiać
-To cie tam zawiozę - Odpalił
-Ale ty będziesz się tłumaczył za tą wiadomość - Burknęłam
-Dobra - Uśmiech nie z chodził z jego ust
 °°°
Ron niósł mnie na plecach do domu, a ja śmiałam się z tego jaki on jest czasami dziecinny. Złapał za klamkę, a ona ku mojemu zdziwieniu ustąpiła. Weszliśmy śmiejąc się, do pomieszczenia, a wszystkie pary oczu wylądowały na nas. Tom i Paul siedzieli z twarzą w dłoniach. Moja twarz nagle spoważniała i powoli zeszłam z pleców Rona
-Coś się stało? - Zapytałam niepewnie
-Ty się jeszcze pytasz?! - Tom krzyknął
-Zabije cię chuju! - Paul wściekły zaczął iść w naszym kierunku
-Ło ło ło spokojnie - Zatrzymałam go -O co wam chodzi?
-Ten debil zostawił nam kartkę - Rzucił mi małą karteczkę
-Wyluzuj. Przecież nic się nie stało - Westchnęłam
-Jak to się nic nie stało?! My tu od zmysłów odchodziliśmy - Krzyczał
-Dostałeś przesyłkę więc niczym innym się nie przejmuj - Przeszłam obok niego i stając przy barku, nalałam sobie soku
-Co ty w ogóle pierdolisz?! - Wyrzucił do góry ręce z frustracji
-Mówię tylko że mam gdzieś to co o mnie myślicie - Zaśmiałam się
-Co? - Zmarszczył brwi
-Jadę do domu - Ominęłam ich i podeszłam do drzwi
-Czekaj - Zatrzymał mnie głos  Luka
-Co? - Odwróciłam się znudzona
-Twój telefon - Podał mi i wrócił na wcześniej zajmowane miejsce
-Dzięki - I wyszłam
  °°°
Do domu odwiózł mnie John, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Uwielbiam Johna i jego poczucie humoru, zawsze wie jak rozładować napięcie i obronić każdego. Wchodząc na podwórko, odwróciłam się jeszcze po to żeby mu pomachać. Weszłam zmęczona do domu i szybko wpadając do swojego pokoju, zapaliłam światło i podeszłam do szafki po inne ubrania, a raczej piżamę. Wzięłam białą koszulkę na ramiączkach i czerwone spodenki, po czym wbiegłam do łazienki żeby się umyć. Strumień wody obmywał i tym samym chłodził moje ciało, umyłam moje długie włosy i ciało. Wychodząc nawet nie zdążyłam owinąć się ręcznikiem kiedy usłyszałam melodie mojego telefony. Szybko się owinęłam i weszłam do pokoju, na wyświetlaczu była buźka Lucasa
-Hej - Odebrałam
-Hej Bella - Zagruchał mi do słuchawki
-Co się stało że dzwonisz? - Zapytałam śmiejąc się
-Chciałem zapytać co robisz - Poinformował mnie
-Myłam się - Prychnęłam
-Och więc przerwałem - Wiedziałam że szczerzy się do słuchawki
-Mniej więcej - Zachichotałam
-Znając życie stoisz w samym ręczniku w pokoju - Powiedział niepewnie
-Bingo - Zaśmiałam się
-A czy masz zasłonięte okna? - Westchnął a ja zwróciłam się w stronę odsłoniętego okna
-Och - Mruknęłam
-Skarbie, ktoś może cię zobaczyć - Powiedział powoli
-Tak, wiem - Mruknęłam i cofnęłam się do łazienki
-Będziesz miała coś przeciwko jeżeli wpadnę do ciebie?
-Jasne że nie. W sumie to jestem sama w domu. Drzwi są otwarte, a ja będę w pokoju
-Zaraz będę
-Czekam
Rozłączyłam się i wytarłam swoje ciało białym, puchatym ręcznikiem. Ubrałam na siebie białą bieliznę i wybrany strój. Zaczęłam rozczesywać poplątane kosmyki moich włosów, a ponieważ było ciepło postanowiłam że same wyschnął. Wyszłam z łazienki, gasząc w niej światło i podeszłam do okna otwierając je na roścież, a moje ciało owiał letni wiaterek. Usiadłam przy biurku na moim kręconym, skórzanym, wielkim, bardzo wygodnym krześle i wyciągnęłam z szafki mój rysownik, złapałam za pierwszy lepszy ołówek i zaczęłam coś rysować, nucąc przy tym piosenkę

 Hey baby even though I hate ya,
I wanna love ya, I want you-u-u.
And even though I can't forgive you,
I really want ta, I want you-u-u.

Hej, kochanie, nawet pomimo tego, że Cię nienawidzę,
Chcę cię kochać, pragnę cię.
I nawet pomimo tego, że nie mogę Ci wybaczyć,
To naprawdę tego pragnę, pragnę cię.
 
Tell me, tell me baby,
Why can't you leave me?
'Cuz even though I shouldn't want it,
I gotta have it, I want you-u-u.

Powiedz mi, powiedz mi, kochanie,
Dlaczego nie możesz mnie opuścić?
Bo nawet jeśli nie powinnam tego chcieć,
To po prostu muszę to mieć, pragnę cię.

Head in the clouds got no weight on my shoulders,
I should be wiser and realize that I've got... 

 Z głową w chmurach nic mi nie ciąży na ramionach,
Powinnam być mądrzejsza i zrozumieć, że mam...

 I got one less problem without ya,
I got one less problem without ya.

O jeden problem mniej bez ciebie,
Mam o jeden problem mniej bez ciebie,
Mam o jeden problem mniej bez ciebie.

Jakoś dziwnie się poczułam kiedy dotarło do mnie o czym śpiewam, jakby to dopasowało się do sytuacji, ale przecież ja w nikim nie jestem zakochana? Dobra to było dziwne... Potrząsnęłam głową
-Siemanko!!! - Lucas wydarł się, wbiegając do mojego pokoju, na co podskoczyłam do góry
-Idioto! - Warknęłam, ale on tylko się zaśmiał
-Też miło cię widzieć słonko - Prychnął
-Co to miało być za wejście? - Położyłam ołówek na biurku i spojrzałam na niego
-Już nawet nie mogę się cieszyć że widzę moją kochaną przyjaciółkę? - Wyszczerzył zęby i mocno przycisnął usta do mojego policzka
-Aha. - Zmrużyłam oczy -Czy ty czegoś chcesz? - Serio nie rozumiałam jego zachowania
-No ty to potrafisz być miła - Mruknął a mina mu zrzedła
-Bo nigdy bez powodu się tak nie zachowujesz - Wzruszyłam ramionami
-Widzę że sąsiedzi się wprowadzili - Kiwną głową w stronę nowego domu naprzeciwko mojego
Wstałam i spojrzałam przez okno, wszystkie światła były zapalone, a trzy ogromne busy stały na ich podwórku
-Najwidoczniej - Wzruszyłam ramionami
-Jakaś ostatnio jesteś zakręcona, Czy to przez tego Justina? - Zmarszczył brwi
-Czy to nie dziwne że on chodzi ze mną do klasy, a ja nie wiem jak on ma na nazwisko? - Zignorowałam jego pytanie i zadałam mu moje
-Może trochę - Zaśmiał się
-Jestem dziwna - Rzuciłam się na łóżko
-Nie zaprzeczę - Usiadł przy biurku na moim wcześniejszym miejscu
-Jest gorąco - Mruknęłam i podeszłam do okna za którym było ciemno
-Narysuj mnie - Rzucił, przyglądając się moim rysunkom
-Chyba sobie żartujesz - Prychnęłam gapiąc się w niebo pełne gwiazd
-Mówię poważnie - Słyszałam jak przerzuca kartki
-Nie potrafię - Wzruszyłam ramionami chociaż on i tak tego nie widział bo był do mnie tyłem
-No ja właśnie widzę jak nie potrafisz - Zaśmiał się bez humoru
-Nie człowieka - Wytłumaczyłam
-A to co? - Spojrzałam na niego, przyglądał się jakiemuś rysunkowi
-Co? - Zmarszczyłam brwi
-Kto to? - Odsunął się żeby mi pokazać postać chłopaka
-Narysowałam to z jakieś 5 miesięcy temu - Przyglądałam się temu co było na kartce
-I jestes pewna że nie znałaś wtedy tego całego Justina?
-Tak jestem pewna, a co? - Westchnęłam
-Bo wygląda jak on - Popatrzył na mnie, a ja na rysunek
-Nie. To go nie przypomina - Zaprzeczyłam chociaż też się teraz zastanawiałam -To nawet nie jest skończone - Wzruszyłam
-Tak ale są kontury i bardzo go przypominają - Wyjaśnił
-Nie pamiętam nawet dlaczego to rysowałam - Zmarszczyłam czoło -Nigdy nie rysowałam ludzi, a jak już to nie w tym rysowniku
-Powinnaś zacząć - Powiedział szczerze
-Nie potrafię Lucas - Usiadłam na jego kolanach i wzięłam w dłoń węgiel w ołówku
-Co robisz? - Zapytał obejmując mnie w tali i kładąc podbródek na moim ramieniu przez co widział, co robię.
Nie odpowiedziałam tylko zaczęłam łączyć wszystkie nieskończone kontury chłopaka na kartce, zaznaczałam każdy potrzebny cień i rysy twarzy, które były zaznaczone jasnym kolorem ołówka. Zrobiłam to tylko dlatego żeby udowodnić że to jednak nie ten chłopak.  Zaczęłam rysować włosy cieniując je palcem na dole i coraz bardziej przerażało mnie to co z tego wychodzi. Przycisnęłam bardziej węgiel do kartki kiedy rysowałam grube brwi, duże oczy i długie rzęsy, które wyglądały jakby były pokryte maskarą, ale takie były wcześniej naszkicowane więc teraz tylko wszystko poprawiałam i dorysowałam więcej szczegółów. Ostatni raz przejechałam opuszkiem palca po wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych i przełknęłam głośno ślinę
-To nie możliwe - Wstałam szybko z kolan Lucasa i podeszłam do okna, przeczesując jeszcze mokre włosy palcami
-Wiesz - Zaciął się na chwilę -Skoro go nie znałaś, to dziwne - Przyglądał się rysunkowi
-Nie rozumiem tego - Trzęsłam się nawet nie wiem dlaczego
-Spróbuj przypomnieć sobie - Wstał i podszedł do mnie
-Nie mam pojęcia - Spojrzałam na niego pustym wzrokiem
-Na pewno był jakiś powód - Przytulił mnie i uspokajająco głaskał po plecach
-Będę próbowała...przypomnieć sobie - Przymknęłam oczy
-Wiesz że to kolejny dowód na to że jednak potrafisz rysować ludzi - Mruknął mi we włosy
-Po prostu myślę że ty mi nie wyjdziesz, a nie chcę narysować cię brzydkiego - Westchnęłam
-Och. Więc uważasz że jestem ładny? Albo raczej przystojny - Uśmiechnął się szeroko
-Tak i ty już dobrze o tym wiesz - Poklepałam go po plecach i poszłam do łazienki żeby umyć dłonie
-Masz rację. Ale to tylko dlatego że często mi to mówisz - Usłyszałam jego głos i się zaśmiałam
-To dzisiaj słyszałeś to ostatni raz - Krzyknęłam
-Nieeee - Zjawił się w drzwiach łazienki, kiedy ja już wychodziłam
-Taaaak - Wytkałam mu język
-Ale ja kocham jak mi to mówisz - Zrobił minę zbitego pieska
-Cóż...wszystko kiedyś się kończy - Usiadłam na moim ogromnym parapecie i opierając się o poduchy, gapiłam się w niebo
-Nie chcę żeby się kończyło - Rzucił się na mnie tym samym zasłaniając mi widok gwiazd
-To co wybrzydzasz? - Wytkałam mu język
-Nie wybrzydzam, jest mi smutno że nie chcesz mnie narysować - Zrobił minę szczeniaczka
-Zobaczę co da się zrobić - Przewróciłam oczami samej sobie się dziwiąc że tak szybko się poddaję
-W końcu - Klasnął w dłonie i pocałował mój nos
-Głupek - Zaśmiałam się
Położył się za mną i przytulił mnie
-Ciekawe kto tu będzie mieszkał - Mruknął do mojego ucha
-Co ty tak ciągle o tym myślisz?
-Bo ciągle mam nadzieję że będzie tu jakaś dziewczyna - Jęknął
-Jesteś głupi - Zaśmiałam się
-Jestem chłopakiem - Poprawił mnie
-Och. Czyżby? - Zaśmiałam się a on zaczął mnie łaskotać.
-Wątpisz w to? - Zapytał nie przerywając tego co robił
-P....p...przestań - Nie mogłam zahamować  śmiechu
-Powiedz że jestem w stu procentach, najgorętszym facetem na tej planecie
-N...nie - Wybuchłam kolejną falą śmiechu
-Zła odpowiedź - Wzmocnił nacisk, aż łzy płynęły z moich oczu
-D..d..dobrze!!! - Krzyknęłam a on przestał na co złapałam głęboki wdech
-No więc? - Nadstawił ucho
-Jesteś boski - Zaśmiałam się
-No niech będzie, to i tak nie jest to co chciałem usłyszeć, ale nie będę zaprzeczał - Przeczesał włosy, próbując być przy tym seksownym
-Przypomnij mi dlaczego ja się z tobą zadaję? - Zmarszczyłam brwi na niego
-Bo mnie kochasz, skarbie - Uśmiechnął się zwycięsko a ja przewróciłam oczami
-Ach, to - Westchnęłam
-Małpa - Burknął i ze mnie zszedł
-I kto to mówi - Usiadłam prostując moją koszulkę
-Jesteś moim małpiszonem - Wyszczerzył zęby a ja zmrużyłam na niego oczy
-Małpiszonem? Serio? - Prychnęłam
-Tak - Uśmiechnął się z do siebie wyraźnie zadowolony
-A mówiłeś że jestem ładna. Kłamca! - Złożyłam ręce na piersi
-Nie jesteś ładna - Skrzywił się
-Auć? - Wstałam podchodząc do biurka i przyglądając się rysunkowej wersji Justina
-Jesteś piękna - Przytulił mnie od tyłu, oplatając ręce wokół mojej tali
-Mhm - Nie zwracałam na niego uwagi
-Śliczna - Wyszeptał do mojego ucha
-Ta - Przewróciłam oczami próbując przypomnieć sobie
-Moja - Pocałował moja szyję
-Od kiedy? - Spojrzałam na niego
-Od zawsze - Wzruszył ramionami
-Nie przypominam sobie żebym coś podpisywała...czy coś - Zamrugałam 
-Nie musiałaś podpisywać - Przytulał mnie i kołysał się na boki
-Jasne - Zaśmiałam się i wróciłam wzrokiem do kartki
-O czym myślisz? - Zapytał
-Próbuję sobie przypomnieć - Westchnęłam
-Pomyślisz później - Pocałował moją skroń
-Na pewno - Uśmiechnęłam się i kładąc dłonie na jego splecionych na moim brzuchu, oparłam głowę o jego policzek
-Musze już iść - Powiedział
-Dlaczego? - Jęknęłam. Uwielbiam jego towarzystwo
-Jest już po pierwszej, zaraz wrócą twoi rodzice, a jutro jest szkoła - Przytulił mnie mocniej
-Zapomniałam - Skrzywiłam się
-Musisz się wyspać - Okręcił mnie tak że stałam przodem do niego
-Ty też - Szturchnęłam moim nosem o jego
-Musze być gotowy na kolejne starcie z tym frajerem - Kiwną głową w stronę rysunku
-Nie Lucas - Upomniałam go -Nie będzie już takiej potrzeby. Wczoraj go Luk przegonił...tak myślę - Wzruszyłam ramionami
-Och. Obronił cię - Zaśmiał się
-Coś w tym stylu - Zmarszczyłam nos
-Może w końcu zakopiecie topór - Przewrócił oczami
-Co to, to nie - Odsunęłam się od niego
-Nie rozumiem, za co się tak nienawidzicie? - Uniósł ręce w rezygnacji
-Za wszystko. Nie broń go, on jest głupi - Uśmiechnęłam się
-Ale staje w twojej obronie i pewnie gdyby była taka potrzeba, ty stanęłabyś w obronie jego - Wskazał w moim kierunku, jakby ostrzegawczo....?
-Nie prawda - Złożyłam ręce na klatce piersiowej
-Jasne - Mrugnął do mnie i podszedł bliżej -Śpij słońce i już tyle się nie martw wszystko się ułoży, oni cię kochają - Och jak zwykle. Nic mu nie powiedziałam, a on wie że ciągle nachodzą mnie myśli o moich...braciach
-Dziękuję - Przytuliłam go mocno
-Przecież wiesz że do mnie możesz zawsze ze wszystkim przyjść
-Wiem, po prostu to już się robi nudne
-Rozumiem
-Kocham cię Lucas - Złapałam jego policzki
-Ja ciebie też - Pocałował moje czoło i ruszył do drzwi
Nie zdążył złapać za klamkę kiedy się otworzyły, a do środka wszedł Paul....OHO!!!
-Siema - Przybił piątkę z Lucasem
-Siema - Odpowiedział mu i odwrócił się do mnie -Pa - Posłał mi ciepłe spojrzenie i zbiegł po schodach
-Więc. - Mruknęłam niezręcznie -Co tu robisz, miałam iść właśnie spać
-Bella - Westchnął i usiadł na rogu łóżka, klepiąc miejsce obok siebie -Musimy coś sobie wyjaśnić - Usiadłam obok niego i przełknęłam ślinę
-Co takiego? - Bawiłam się palcami, zakłopotana tą sytuacją
-To co dzisiaj się wydarzyło.... - Przerwał jakby szukając odpowiedniego słowa -Myśleliśmy że naprawdę on ci coś zrobił - Przyznał -Byliśmy cholernie wystraszeni
-Och? - Wyrwało mi się i w duchu skarciłam siebie za bycie taką bezmyślną
-Tak - Zaśmiał się bez humoru -Kochamy cię i nigdy nie pozwolilibyśmy by coś ci się stało, po prostu ostatnie dni były bardzo ciężkie i już nie dawaliśmy z tym rady. Wszystko zwaliło się nam na głowę, te wyścigi, przesyłki, spotkania z innymi, praca, twoja szkoła - Potarł twarz dłońmi -Przepraszam za to że czułaś się tak....jak sie czułaś
-W porządku - Westchnęłam
-Nie jest w porządku - Pokręcił głową -Mogło ci się coś stać, tylko przez naszą głupotę - Ciągnął za włosy w frustracji 
-Nic mi się nie stało - Powiedziałam cicho
-Powinniśmy słuchać Luka - Mruknął
-Czemu? - Zmarszczyłam brwi
-Bo mówił że nie powinniśmy zostawiać cie sam na sam z tym psycholem, przez chwile nawet on chciał zostać, ale nie chcieliśmy...
-Słyszałam to
-Co?
-Byłam wtedy na górze, a tam wszystko słychać - Wzruszyłam ramionami
-Jesteśmy totalnymi idiotami i dobrze o tym wiemy. Obiecuję że to wszystko sie już nie powtórzy - Wstał
-Ufam wam - Również wstałam 
-Chociaż Tom tu nie przyszedł to myśli to samo, wiem bo gadaliśmy wcześniej, ale znasz go - Wzruszył ramionami i przewrócił oczami
-Jasne - Zaśmiałam się
-Kocham cie siostra - Objął ręką moją szyje i przytulił na co zachichotałam
-Ja ciebie też - Przytuliłam go
-No! - Usłyszałam za drzwiami głos Toma który odchrząknął zaraz po tym co zdołał powiedzieć
-Boszzz - Powiedziałam tak żeby usłyszał
Z Tomem nie da się wyrażać uczuć, ktoś mu może powiedzieć że go kocha ale on wtedy zacznie gadać coś typu 'dobra weź', 'ja pierdole' nawet do rodziców tak mówi, ale cóż taki już jest i my tego nie zmienimy.
-Kto to? - Paul miał juz wyjść ale zatrzymał się, patrząc na rysunek
-Nikt
-Jak to?
-Narysowałam kiedyś. Nawet nie wiem dlaczego - Powiedziałam prawdę
-Wygląda znajomo - Wzruszył ramionami i wyszedł. Czekaj...Co?
 Zamknął się w pokoju więc nie zdążyłam zapytać dlaczego znajomo. Zgasiłam światło, zamknęłam okno zostawiając uchylone tylko jedno. Kiedy miałam zasnąć do mojej głowy uderzył tok myśli
-Śnił mi się - Szepnęłam sama do siebie -I to mnie przeraża - Bo dlaczego chłopak którego wcześniej nie znałam, o którym nie mam pojęcia... Śni mi się....
------------------------------------------------------------------------------------------
Piosenka:  Problem - Ariana Grande ft. Iggy Azalea
Wiem, że nudny ten rozdział, dlatego w następnych akcja się już rozkręca. Wiem to bo mam kilka rozdziałów do przodu. Mam jednak nadzieję, że ten jeden was nie zniechęci i dalej będziecie chętnie czytać. :)
 Bardzo wam dziękuję za te miłe komentarze. 
Nie chcę was ograniczać do ilości komentarzy, którą ja bym chciała. Wiecie co macie robić i wiecie, że to od was zależy czy kolejny rozdział się pojawi, czy też nie... 
Liczę na szczerą opinie!!! :D
KOMENTUJCIE!!!
(odpowiadam chętnie na wszystkie pytania)

Mój ask:http://ask.fm/biebsie94
TT: https://twitter.com/Ania86972230
Pierwszy blog : http://holidayloveandmore.blogspot.com/

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 2





-Nieprzyjemne spotkanie....


-Bella wstawaj! - Usłyszałam nad uchem
-Hmmm - Mruknęłam
-To że skręciłaś kostkę nie znaczy że nie idziesz dzisiaj do szkoły - Stanowczy głos mamy przerwał mi tą cudowną chwilę
-Która godzina? - Czemu mama mnie budzi?
-7.30 nie masz dużo czasu za 10 minut widzę cię na dole - Wyszła
Coś mi tu nie pasowało. Jest 7.30? A ja śpię. Jakim cudem? Przetarłam oczy i wytężyłam słuch. Cicho! Nie wierze. Szybko wstałam podpierając się łóżka i unosząc rolety nie zauważyłam już tych wszystkich maszyn, kilku ludzi kręciło się na tym podwórku i chyba sprzątali. Jak miło, mam tylko nadzieję że we wakacje będę spała spokojnie.
Z szerokim uśmiechem weszłam wolno do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Owinęłam ciało ręcznikiem i weszłam do pokoju najpierw uchyliłam okno, a cieplutkie powietrze wleciało do pokoju. Podeszłam do szafki i postawiłam na czarne rurki i białą luźną koszule na ramiączkach, na to założyłam czarną skórę i na nogi krótkie botki. Trochę ciasno było przez bandaż owinięty wokół mojej kostki ale dałam radę. Włosy tradycyjnie w kucyk i okulary na nos. Trzymając się poręczy zeszłam na dół gdzie na stole leżało śniadanie. Kulejąc dostałam się do stołu i złapałam za tosta i łyk herbaty
-Kurde zapomniałam torby - Jęknęłam i miałam wstać ale mama mnie zatrzymała
-Ja ci przyniosę - Przeszła przez kuchnię i wychodząc do przedpokoju usłyszałam jej nogi na schodach. Zjadłam jednego tosta i czekałam na torbę. Po chwili zjawiła się mama z dziwnym wyrazem twarzy. Podała mi torbę
-Dzięki - Uśmiechnęłam się niepewnie
Wstałam i chciałam iść ale mama mnie zatrzymała
-Bella co to jest? - Podniosła z podłogi zwiniętą kartkę. Zesztywniałam widząc w jej dłoni ulotkę z wyścigów, świeżo ugryziony kawałek tosta wypadł z ust Toma a oczy powiększyły się
-To Lucasa - Powiedziałam bez namysłu
-Lucas interesuje się czymś takim? - Zmarszczyła czoło
-Dał mu to jakiś chłopak i on nie miał kieszeni więc wepchnął mi - Wzruszyłam ramionami
-No dobrze. Wyrzucić czy potrzebne ci to? - Zapytała unosząc na mnie wzrok
-Oddam mu to - Wzięłam od niej i schowałam w kieszeń uśmiechając się. Odwróciłam się
-Musisz chodzić o kulach - Powiedziała mama
-Co? Przecież nie boli aż tak - Westchnęłam
-Ale w taki sposób pogorszysz sytuację - Złożyła ręce na piersi
-Obiecuje że będę mało chodziła - Jęknęłam
-Nie popieram - Zmrużyła na mnie oczy
-Proszę - Zrobiłam najsłodszą minę jaką potrafiłam
-Dobra
-Pfff kur... - Zakupił Tom
-Ty sobie uważaj i zawieź ją - Mama krzyknęła na niego
-Czemu? Niech się porusza nic jej nie zaszkodzi - Zignorował słowa mamy
-Powiedziałam. Ma skręconą kostkę - Stała przy swoim
-Dobra już tylko nie krzyczy - Wziął ze stołu klucze i wyszedł z domu
-Dzięki - Posłałam mamie spojrzenie pełne ulgi
-No idź już - Pocałowała moje czoło a ja zmarszczyłam nos i zaczęłyśmy się śmiać.
Kuśtykając doszłam do samochodu brata i nic nie mówiąc usiadłam na miejscu pasażera. Jechaliśmy w ciszy tak jak zwykle, przy szkole zatrzymując samochód patrzył w drugą stronę zły.
-Dzięki -  Wyszłam szybko z samochodu i skierowałam się do szkoły. Spuściłam głowę i przekroczyłam drzwi wchodząc do zatłoczonego budynku. Jak najmniej używając mojej prawej nogi weszłam po schodach do szafek skąd wyciągnęłam zeszyt do biologii. Przeszedł koło mnie właśnie mój nauczyciel od wf on mnie wprost nie cierpi to widać jak się na mnie patrzy albo do mnie mówi, ja nie lubię go tak samo, albo nawet bardziej. Zmierzył wzrokiem moją nogę a ja odwróciłam wzrok żeby nie musieć na niego patrzeć
-Dobry - Mruknęłam
-Dzień dobry - Odpowiedział sucho i poszedł do pokoju
-Dobry - Usłyszałam przy uchu i aż się wzdrygnęłam. Odwróciłam głowę i spotkałam karmelowe tęczówki tego chłopaka z mojej klasy. Spuściłam głowę i odsunęłam się od niego (ciągle opierałam się o szafki) -Języka nie masz? Wczoraj byłaś taka wyszczekana - Przesunął się w moją stronę ze skrzyżowanymi rękami na piersi.
-Odczep się - Powiedziałam cicho i odwróciłam głowę żeby nie patrzeć na niego
-Niby czemu? - Parsknął
Nic nie powiedziałam tylko starałam się utrzymać równowagę na lewej nodze -Ej ty - Szturchnął mnie palcem przez co się zachwiałam a on wybuchł śmiechem
-Zostaw ją - Usłyszałam głos mojego przyjaciela
Szatyn powoli odwrócił się w kierunku Lucasa i zmarszczył czoło.
-Mówisz do mnie? - Zadrwił
-Tak a widzisz tutaj kogoś innego obok niej? - Powiedział Lucas podchodząc do szatyna
-Lucas proszę - Złapałam jego dłoń
-Cii Bella - Uciszył mnie
-Jaka grzeczna - Zagruchał ten dupek
-Czego od niej chcesz? Radzę ci skończyć z tym co robisz do tej pory bo.... - Nie dane mu było dokończyć bo szaty podszedł do niego tak blisko że prawie stykali się nosami
-Bo co? - Warkną w jego stronę przerywając Lucasowi w połowie zdania
-Bo możesz później tego żałować - Lucas wysyczał przez zęby
-Ty chyba nie wiesz z kim masz do czynienia - Chłopak złapał Lucasa za koszulkę przy szyi a wszyscy wokół zatrzymali się i przyglądali sytuacji
-Ty popełniasz ten sam błąd - Odepchnął szatyna tak że ten poleciał na szafki
-Ty kretynie - Warknął brązowooki i chciał wymierzyć Lucasowi cios ale musiałam przerwać to przedstawienie
-Nie! - Pisnęłam ciągnąc go za koszulkę
Wszystkich oczy skierowały się na mnie wraz z chłopakami którzy zamierzali bić się na środku korytarza
-Dyrektor idzie - Ktoś krzyknął a wszyscy zaczęli się ulatniać
-Masz szczęście gnoju - Powiedział szatyn odchodząc
-Wezmę to do siebie - Zaśmiał się Lucas
-Przestań - Pociągnęłam go za rękę i ruszyłam w stronę schodów
-Zrobił ci coś? - Zapytał z troską w głosie i zaczął oglądać moją twarz
-Nie - Zaśmiałam się
-Boli noga? - Przytulił mnie
-Trochę - Wzruszyłam ramionami
-Wskakuj na plecy - Nachylił się
-Co? - Zaśmiałam się
-No wskakuj zanim się rozmyśle - Ponaglił mnie
-Jesteś nie możliwy - Pokręciłam głową i wykonałam polecenie
Niósł mnie przez korytarz a wszyscy gapili się na nas jak na odmieńców którymi w pewnym stopniu byliśmy. Większość dziewczyn zastanawiała się dlaczego taki chłopak jak Lucas przyjaźni się z kimś takim jak ja. W oczach innych byłam zwykłym kujonem, zamkniętą w sobie dziewczyną, szarą myszką która nigdy nie miała chłopaka, a tak na prawdę nie mieli o mnie żadnego pojęcia. Nikt nie znał mnie od strony, którą znają moi znajomi.
Delikatnie postawił mnie pod klasą i uśmiechnął się szeroko, jednak jego radość nie trwała długo kiedy w rogu zauważył szatyna z kolegami których już sobie znalazł a wokół nich pęk dziewczyn które prawie rozbierały go wzrokiem. Niektóre chichotały głupio, robiąc do niego słodkie oczka. Na czele nich stała oczywiście Megan.
-On chodzi z tobą do klasy? - Warknął zły Lucas
-Niestety - Westchnęłam
-Kto to w ogóle jest? - Wygiął twarz w obrzydzeniu
-Nie wiem nawet. Wczoraj szybko opuściłam lekcję i nie wiem... - Wzruszyłam ramionami
-No dobrze - Westchnął a ja się uśmiechnęłam -Muszę już iść. Obiecaj że jak on coś ci zrobi albo położy na tobie swoje łapy dasz mi znać - Patrzył mi poważny w oczy
-Obiecuje - Posłałam mu uspokajający uśmiech
-Dobrze - Pocałował moje czoło -Do później
-Pa
Stałam oparta o ścianę kiedy w końcu przyszła nauczycielka i otworzyła klasę. Kiedy chcieliśmy wejść on postanowił zatrzymać nas i pokazać to jakim jest dżentelmenem
-Panie mają pierwszeństwo - Powiedział i przepuścił nauczycielkę a później wszystkie dziewczyny. Byłam gdzieś o głowę niższa od wszystkich chłopaków w naszej klasie, a biorąc pod uwagę to że stałam na samym końcu..jak zwykle z resztą, nie było mnie widać. Chłopcy zrobili krok do przodu ale znów zatrzymał ich ten dureń
-Zaraz, zaraz, a gdzie nasze brzydkie kaczątko - Mówił o mnie... A miałam nadzieję że te głupie wyzwiska już się skończyły. Nie powiem bolało kiedy ktoś cię poniża a ty jesteś w centrum uwagi całej klasy. Jednak teraz nie przejmuje się tym tak bardzo jak kiedyś. Chłopcy rozsunęli się na boki i spojrzeli na mnie. Próbując nie kuleć przeszłam obok chłopaków
-Ej - Szatyn oparty o framugę drzwi zatrzymał mnie lekkim kopnięciem w kostkę a mi aż ciemno zrobiło się przed oczami, czemu stał akurat po prawej stronie? -Powiedz swojemu koledze że jeszcze z nim nie skończyłem - Szepnął mi do ucha -No już - Powiedział głośno -Idź. Gniazdko czeka - Uśmiechnął się i czekał aż przejdę. Prawie każda dziewczyna w klasie patrzyła na mnie z szyderczym uśmiechem, a nauczycielka mając na wszystkich wywalone, siedziała i pisała coś w swoim komputerze. Jak zwykle siedziałam sama pod ścianą kiedy obok usiadł Scott. Podniosłam na niego pytająco wzrok a on kiwnął głową w stronę tego nowego typa który teraz siedział z Marco najlepszym kumplem Scotta. Jacy ludzie okazują się fałszywi. Miejsce wolne było też obok jednej przylepy Megan
-Dlaczego tutaj? Jest miejsce obok Olivii. - Szepnęłam. Nie to że nie chce żeby ze mną siedział po prostu dziwi mnie to że wybrał miejsce obok kujona.
-To się przesiądę - Chciał wstać ale go zatrzymałam
-Nie chodzi mi o to. Dlaczego wybrałeś miejsce obok dziwoląga skoro jest wolne obok księżniczki? - Szepnęłam a on oparł się o krzesło patrząc na mnie
 -Żartujesz? - Zmarszczył brwi czym wprowadził mnie w zakłopotanie -W stu procentach bardziej wole ciebie. I nie jesteś dziwolągiem - Pokręcił głową
-Aha - Odwróciłam głowę do mojego notesu i postanowiłam coś narysować
-Popatrz. - Powiedział -To że ktoś jest narcyzem i cwaniakiem nie znaczy że ktoś inny też taki musi być - Wzruszył ramionami
-Nie powiedziałam że taki jesteś - Spuściłam głowę
-Ale tak myślałaś, a są też tacy ludzie jak ty...- Wciągnął powietrze kiedy zrozumiał co powiedział. Podniosłam na niego wzrok i zmarszczyłam brwi
-Jak ja... - Zakpiłam i wróciłam do zeszytu
-Chodzi mi o to że są też ludzie tacy jak ty...udający kogoś innego - Patrzył na mnie
-Nikogo nie udaje - Skupiłam moją uwagę na nim
-Może wcale o tym nie wiesz? Nigdy nie pokazałaś nam swojej prawdziwej strony. - Jego oczy patrzyły prosto w moje, a ja przełknęłam głośno ślinę
-O czym ty mówisz - Zaśmiałam się nerwowo
-Czemu nie jesteś taka jak wieczorem? - Zapytał kierując mój podbródek tak żebym patrzyła na niego
-Nie wiem o czym mówisz - Spuściłam wzrok lekko zaczynając się denerwować
-Widziałem co zrobiłaś wczoraj wieczorem - Moje ciało zesztywniało
-C...co? - Zamrugałam kilka razy
-Pokazałaś że też możesz być numerem jeden i nawet chłopak nie da ci rady - Uśmiechnął się
-Nie mów nikomu - Powiedziałam szybko a on się zaśmiał
-Czemu miałbym to zrobić? - Uśmiechnął się a ja wzruszyłam ramionami.
-Nie chce żeby ktoś wiedział - Spuściłam głowę
-Nie mam powodu żeby komuś mówić. - Oparł się wygodnie z lekkim uśmiechem na ustach i wlepił wzrok w pustą tablice -Jeszcze - Moje oczy powiększyły się kilkakrotnie i szybko spojrzałam na niego
-Co masz na myśli mówiąc że.... - Przerwał mi dzwonek na przerwę a Scott zaczął się śmiać
Moje serce biło tak szybko że myślałam że zaraz mi rezerwie pierś.
Scott wstał i złapał plecak kiedy miał już odchodzić wrócił jeszcze do dalej siedzącej i oszołomionej mnie
-Przez cały czas próbowałem uświadomić tobie że nie jestem jak ten cały Justin i reszta poniżających cię ludzi. Możesz mi zaufać. Nikomu nic nie powiem - Westchnął i odwrócił się. Odszedł w stronę drzwi
-Dziękuje - Powiedziałam podchodząc do niego szybkim krokiem pomimo bólu w kostce.
-Nie śpiesz się wiem że masz skręconą kostkę
-Już chyba wiesz o mnie wszystko - Zaśmiałam się
-No bez przesady - Wsadził dłonie w kieszenie spodni
-Dziękuje - Powtórzyłam i spuściłam głowę -To naprawdę ważne dla mnie
-No już spoko - Poklepał mnie po plecach...jak kumpla -Och pieprzyć to - Przewrócił oczami i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, przyciągnął mnie i przytulił. Otworzyłam szeroko oczy ze zdezorientowania i lekko zesztywniałam ale objęłam go niepewnie i poklepałam po plecach.
Odsunął się i uśmiechnął szeroko
-Lubie cię Wilson - Poczochrał mi włosy i poszedł pod inną klasę. Stałam oszołomiona i przyglądałam się jego znikającej sylwetce
-Dlaczego właśnie Scott Brown przytulał cię? - Lucas wyrwał mnie z rozmyśleń
-Eee - Wydukałam dalej patrząc przed siebie, a po chwili pokręciłam głową. -Ma na imię Justin
-E, e. Jestem pewien że to był Scott - Lucas złożył ręce na klatce piersiowej
-Nie on głupku - Złapałam jego dłoń i pociągnęłam w stronę szafek -Mówię o tym nowym - Mruknęłam a dłoń Lucasa mocniej ścisnęła moją. Zatrzymał się tak że ja też musiałam
-Czy on znów się coś czepiał? - Złączył brwi
-Nie - Uniosłam trochę nogę do góry bo zaczynała boleć
-Kłamiesz mnie Bello - Oho włączył się nadopiekuńczy Lucas
-Gdzież bym śmiała - Też próbowałam być poważna
-Nikt nie zna cię lepiej niż ja - Miał rację on wie o mnie wszystko nawet to kiedy miałam pierwszą miesiączkę. Nawet ja tego nie pamiętam ale powiedziałam mu wtedy a on to zapamiętał. Czy to normalne?
-Czyżbyś myślała o tym że wiem kiedy - Przybliżył się do mnie -Pierwszy raz zaczęłaś krwawić? - Zrobiłam się cała czerwona
-Przerażasz mnie - Zakryłam twarz dłońmi
-Pamiętam też twój pierwszy raz... - Zaczął wyliczać
-Cicho - Zakryłam mu usta -Był z tobą więc pamiętasz - Zmrużyłam oczy a on zaczął się śmiać
-Jesteś taka słodka - Wziął mnie na ręce i to nie jest odpowiednie zachowanie w szkole ale cóż czasami dzieją się tu gorsze rzeczy. Poszedł ze mną na ławkę obok szafek i posadził mnie na niej, a sam ukucnął między moimi nogami. Złapał moje dłonie i pocałował knykcie
-A teraz powiedz mi prawdę - Widziałam troskę w jego oczach
-Nic takiego się nie stało. Możesz być spokojny. Nie zrobił mi nic tylko powiedział kilka słów - Złapałam jego twarz w dłonie i pogłaskałam policzek
-Co powiedział? - Oparł twarz na mojej dłoni
-Że...umm. Że jeszcze z tobą nie skończył. - Westchnęłam
-Dureń - Lucas zacisnął szczękę
-Popatrz na mnie - Podniósł głowę -Nie chce żebyś przez jakiegoś cwaniaczka staczał się i wdawał w bójki. On nie jest tego wart. Nie chce też patrzeć później na to jak twoja buźka będzie krwawiła. Rozumiesz? - Ścisnęłam jego policzki na co z ust zrobił się dzióbek. Uśmiechnął się a ja złożyłam na jego czole miękki pocałunek i puściłam go
-Kocham cię - Przyciągną mnie i Przytulił
-Ja ciebie też - Mocno go ścisnęłam
-Moja mała siostrzyczka - Głaskał mnie po plecach
-Jestem tylko 2 minuty młodsza - Odsunęłam się od niego z grymasem na twarzy
-Gdybyśmy byli prawdziwym rodzeństwem to bylibyśmy bliźniakami - Szczerzył zęby
-Ciekawe jakby to było - Zmarszczyłam brwi
-Ale cieszę się że nie jesteś moją prawdziwą siostrą - Uśmiechnął się
-Dlaczego?
-Bo nie wypadałoby zrobić tak - Złapał za mój pośladek i ścisnął go
-Lucas - Pisnęłam i odepchnęłam go a on zwijał się ze śmiechu
-Żałuj że nie widziałaś swojej miny - Znów się zaśmiał. 
-Widzimy się na lunchu Bradley - Odwróciłam się i poszłam do swojej szafki. Noga już aż tak nie bolała po ostatnim kopniaku o tego całego Justina.
-Dasz radę sama dojść pod klasę Carter? - Odgryzł mi się
-Tak. Nie masz się o co martwić
-To idę - Podszedł jeszcze do mnie i gwałtownie pociągnął żeby dać buziaka w policzek.
-Pa - Zaśmiałam się a on to odwzajemnił i poszedł
Zerknęłam na plan i miałam teraz wf. Wrzuciłam wszystko do szafki i wyciągając zwolnienie, poszłam na sam dół aż do piwnicy. Wszyscy stali na korytarzu już przebrani i czekali na nauczyciela. Po jakiś 5 minutach wyszedł nasz nauczyciel i chłopaków. Weszliśmy na sale i ustawiliśmy się w szeregu do sprawdzenia obecności.
-Carter! - Krzyknął
Podeszłam i dałam mu zwolnienie nic nie powiedział tylko przeczytał i wpisał coś w swoim dzienniczku. Najbardziej zdziwił mnie fakt że jako jedyna nie ćwiczyłam, zawsze prawie połowa z tych dziewczyn nie ćwiczy bo się boją o tipsy. Kazał mi usiąść na parapecie co też uczyniłam i przyglądałam się jak każdy zaczyna się rozgrzewać. Chłopcy jak zwykle ćwiczyli wszyscy nawet ten nowy. Zmierzyłam go wzrokiem i spuściłam głowę z zażenowania kiedy spojrzał w moim kierunku. Podłączyłam słuchawki do telefonu i puściłam sobie muzykę i odleciałam. Zawsze gdy słucham muzyki myślę o tym jak by było gdyby... Fajnie jest sobie od czasu do czasu pomarzyć. Myślałam o tym że naprawdę jestem dziwolągiem bo gdyby nie Lucas nie miałabym do czynienia z innymi chłopakami, no może oprócz tych z którymi pracuje, ale z nimi łączą mnie tylko interesy, nawet z moimi braćmi. Jest jeszcze John on też jest jak przyjaciel, ufam mu, ale nie jest mi aż tak bliski jak Lucas.
Myślałam nad tym jak byłabym super laską i chłopcy latali by za mną. Ale czy ja chce takiego życia? Nie wiem chciałbym mieć jedną osobę, a nie życie jak księżniczka może to by było wygodne, ba to by było wprost życie idealne, ale ja nie chce takiego życia, chce iść do przodu a jak bez chłopaka to trudno nic nie poradzę może właśnie tak musi być. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos nauczyciela chłopaków i naszego. Otworzyłam oczy, nawet nie wiem kiedy je zamknęłam i spojrzałam na wszystkich stali wokół kogoś i krzyczeli. Niektóre dziewczyny zaczęły płakać, a ja zmarszczyłam brwi zdezorientowana.
-Dzwoń po pogotowie - Krzyknął mój nauczyciel do drugiego nauczyciela. Zrobił to co kazał i wybiegł z sali, po chwili wrócił ze specjalną podkładką żeby usztywnić tym nogę.
-Odsuńcie się - Krzyknął nauczyciel a mi zrobiło się słabo gdy zobaczyłam nogę chłopaka leżącego na podłodze. Jego stopa wisiała dosłownie na samej skórze jakby nie miał tam kości, on w szoku leżał nic nie robiąc patrzył tylko tempo w sufit.
-Idźcie już - Rozkazał pan a wszyscy oglądając się za siebie wyszli z sali. Moje nogi były jak z waty, a wszystko w środku mi się trzęsło. Pierwszy raz widziałam coś takiego na własne oczy.
Ten chłopak nie był z mojej klasy i nie pamiętam jego imienia, ale w tym momencie było mi go tak szkoda że aż źle było mi z tym, że nie mogłam nic zrobić.       
-Co mu się stało? - Zapytałam Scotta który wyszedł właśnie z szatni
-Graliśmy w nogę i Roger za mocno w piłkę kopnął, która była akurat przy nodze Seta - Wzruszył ramionami
-Szkoda mi go - Szliśmy w stronę szafek
-No teraz już raczej nie zagra - Wykrzywił usta
-Oby tylko szybko doszedł do siebie - Nagle do szkoły z noszami wpadli ratownicy pogotowia i krzycząc żeby wszyscy się odsunęli
 W klasie zamiast prowadzić lekcję wszyscy z przejęciem dyskutowali o zajściu na sali. Ja pozostałam cicho przy ścianie rysując coś na wewnętrznej stronie okładki od zeszytu.
°°°
Ostatnia lekcja minęła oczywiście na opowiadaniu dzisiejszego wydarzenia i oczywiście każdy mówił coś innego, tyle wersji co obyło mi się dzisiaj o uszy to nie do pomyślenia jaką ludzie potrafią mieć wyobraźnię.
Przez chodzenie po tych głupich schodach noga zaczynała mnie coraz bardziej boleć, jakimś cudem dostałam się do szafki i wrzuciłam do niej zeszyty. Biorąc moją torbę, zamknęłam szafkę i udałam się w stronę drzwi. Muszę iść do domu na pieszo, zwykle nie mam z tym problemu ale teraz gdy moja kostka nie chce przestać boleć, to trochę jak wyzwanie. Wyszłam przed szkołę i przechodząc przez podwórko szkolne, znalazłam się na chodniku. Kiedy miałam ruszyć w lewą stronę ktoś pociągnął mnie za ramię
-Co jest... - Urwałam w połowie zdania kiedy zorientowałam się że to ten cały Justin
-Gdzie twój mały przyjaciel? Nie pilnuje cię? - Zaśmiał się stojąc tak blisko że czułam jego oddech na czole.
-Daj mi spokój - Chciałam odejść ale chwycił mnie mocno za ramię
-Nie ignoruj mnie kiedy do ciebie mówię - Szarpnął mną tak że moja torbą upadła na chodnik
-Zostaw mnie - Chciałam się mu wyrwać ale on tylko się zaśmiał. Stałam ze spuszczoną głową.
-Kiedy mówię że ma... - Nie dokończył bo przerwał mu głos za mną
-Przeszkadzam? - Usłyszałam głos który teraz wręcz uwielbiałam
-Nie rozmawiam z tobą więc możesz spokojnie iść dalej - Justin zaśmiał się
-Nie wygląda mi to na rozmowę - Odpowiedział spokojnie
-A kim ty jesteś do cholery żeby stawać tu i bronić tej su...
-Uważaj na słowa gnoju - Znów mu przerwał -A teraz mnie posłuchaj. Nie wiem kim jesteś i co do cholery chcesz od Belli ale radzę ci się od niej odczepić i trzymać jak najdalej a jak dowiem się że zrobiłeś jej coś to...
-To co?! - Tym razem z irytacją w głosie przerwał mu
-To kurwa...
-Luk wystarczy, on nie jest tego wart - Odsunęłam się o krok do tyłu tym samym będąc bliżej Luka
-Zapamiętaj sobie - Luk zagroził mu palcem, a on wybuchł śmiechem i omijając nas, poszedł przed siebie
-Zrobił ci coś? - Zapytał 
-Nie - Spuściłam głowę
-Powinniśmy już iść - Podniósł moją torbę i podał mi ją 
-Dlaczego tutaj jesteś? - Zapytałam 
-Chłopacy kazali cię przywieźć są w fabryce i chcą się spotkać - Ruszyliśmy w stronę jego samochodu
-Och - Mruknęłam -Okej
Kiedy doszliśmy do samochodu, Luk miał już złapać za klamkę ale go zatrzymałam
-Hej Luk - Spojrzał na mnie
-Hm? - Przyglądał mi się
-Dziękuje - Spuściłam głowę i czułam jak moje policzki palą. Przez dłuższy czas nic nie mówił 
-W porządku - W końcu się odezwał i odblokowując samochód, weszliśmy do środka.
--------------------------------------------------------------------------------------
Chyba na tym zakończę, bo nikt nie chce komentować.
I sądząc po  tym nikogo ten blog nie interesuję. 
Jeżeli chcecie kolejne to komentujcie.
Wchodźcie w zakładkę SPOJLERY tam umieszczam kawałek następnego rozdziału. 
Proszę was skomentujcie bo to będzie ostateczna decyzja. 

KOMENTUJCIE!!!
 (odpowiadam chętnie na wszystkie pytania)
Mój ask:http://ask.fm/biebsie94
TT: https://twitter.com/Ania86972230
Pierwszy blog : http://holidayloveandmore.blogspot.com/

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 1




-Mały wypadek....

No dobra to mamy poniedziałek. Wstałam o 6.30 chociaż zostałam obudzona o 4.40 jak zwykle obudziły mnie te głupie maszyny. Nie rozumiem tylko jednego. Dom już prawie skończony brakuje chyba tylko wyposażenia a ciągle jeżdżą tu jakieś koparki albo coś w podobie i po co? Wstałam wkurzona i weszłam do mojej łazienki, wzięłam prysznic i zrobiłam lekki makijaż składający się z tuszu i bezbarwnego błyszczyka. Wyprostowałam włosy i jak zwykle związałam w kucyk. Udając się znów do pokoju założyłam taki zestaw. Na nos wsadziłam moje okulary i wrzuciłam szybko do torby potrzebne zeszyty. Wyszłam z domu i ruszyłam do szkoły. Szybkim krokiem szłam po chodniku bo za jakieś 10 minut zaczyna się lekcja a ja nawet połowy nie przeszłam. Usłyszałam za sobą głośną muzykę z samochodu och tak byłam do tego przyzwyczajona. Przechodziłam właśnie koło dość dużej kałuży, a samochód z którego leciała ta głośna muzyka przejechał w tym czasie przez nią, a ja...byłam cała mokra i w błocie.
-Idiota!!! - Wydarłam się a z samochodu dało się słyszeć tylko śmiechy przez otwarte szyby. Stanęłam i spojrzałam na moje ubranie... Nie mogę tam tak iść. Szybko zawróciłam do domu, prawie biegiem, pokonałam drogę w ciągu 5 minut.
-Co się stało? - Zapytała mama stając w progu
-Jacyś idioci wjechali w kałuże i mnie ochlapali
-Znów się spóźnisz
-Ja ją zawiozę - Ze swojego pokoju wyszedł Paul
Szybko ubrałam to. Tak jest dość ciepło ale włosy mi się rozczochrały i czapka to najlepsze wyjście.
Szybko wskoczyłam do samochodu Paula i popędziliśmy do szkoły. Jechaliśmy jakieś 140 więc weszłam do klasy zaraz za nauczycielką. Dobrze że ona zawsze się spóźnia. Wszyscy jednak już siedzieli na swoich miejscach
-Masz szczęście że zapomniałam dziennika i jeszcze nie sprawdziłam obecności - Powiedziała nauczycielka nawet nie odwracając się w moją stronę, po prostu szła przed siebie do biurka a ja za nią do ławki.
-Siadaj - Powiedziała
Już miałam to zrobić, ale moja ławka nie była pusta. Siedział w niej chłopak. Kto to?! Przystojny. Mmm zajebiście przystojny. Szatyn z karmelowymi oczami. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami
-Jak ty to zrobiłaś? - Zmarszczył brwi i ja zrobiłam to samo bo nie wiedziałam o co mu chodzi.
-O co ci chodzi? - Zapytałam lekko ochrypłym głosem. Cóż poradzę już taki mam ale szczerze powiem że bardzo mi się podoba mój głos. Przełknął głośno ślinę a ja skumałam jak zmierzył wzrokiem całe moje ciało.
-To ty! - Warknęłam
-Bella siadaj! - Pani była zdenerwowana
Rozejrzałam się po klasie jedyne wolne miejsce było koło Megan tej wrednej małpy! Zawsze musi się taka znaleźć.
-To moja ławka - Warknęłam w jego stronę
-Nie widzę żeby była podpisana - Rozejrzał się
-Tutaj - Uśmiechnęłam się kopiąc i pokazałam palcem miejsce gdzie było wyryte Bella<3
Zmarszczył brwi
-Gdybym powiedział o tym nauczycielce już nie byłabyś taka cwana - Uśmiechnął się z wyższości
-Przekonajmy się więc - Zamrugałam a on zmarszczył czoło
-Bella siadaj!! - Nauczycielka była cała czerwona
-Już, już - Powiedziałam unosząc ręce w obronnym geście i siadając obok tego kretyna
Nie minęło 5 minut kiedy pani zniknęła w swoim kantorku po coś co chciała nam pokazać, a mój telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu było zdjęcie Toma
-Halo - Powiedziałam odbierając
-Ciszej tam klaso! - Wydarła się pani z pomieszczenia obok
-Słuchaj czekam na ciebie pod szkołą musisz być zaraz za miastem
-Jak to?! Teraz?! - Wydarłam się trochę za głośno
Wszyscy się na mnie gapili włącznie z kolesiem z mojej ławki
-Tak teraz. Zbieraj się. To oni zmienili plany nie ja - Warknął chyba też zły
-Dobra idę - Rozłączyłam
Wrzuciłam do torby zeszyt i długopis i wybiegłam z klasy. Nie cierpię być w centrum uwagi, a tak właśnie było przed chwilą.
Szybko znalazłam się przed budynkiem i odnajdując wzrokiem samochód brata, pobiegła w jego kierunku. Wskoczyłam na tylne siedzenia bo z przodu siedzieli moi bracia a z tyłu Luk. Rzuciłam mu wredne spojrzenie i położyłam pomiędzy nami torbę.
-Czemu teraz? Co im znowu odwala? - Zapytałam
-Nie wiem ale jakieś eliminacje się zaczynają i musisz być - Powiedział Paul
-Od kiedy to w dzień nas tam chcą? - Zmarszczyłam brwi
-Podobno mają być w dzień ale tylko niby dzisiaj chociaż nie wierze w to bo im w każdym momencie może coś odwalić.
Nic już nie mówiłam ani o nic nie pytałam po prostu siedziałam i czekałam.
Po jakiś 10 minutach dojechaliśmy na miejsce, wyciągnęłam lusterko z torebki i chciałam sobie oprzeć o szybę ale spadło, oparcie od przedniego siedzenia...też spadło. Po kilku próbach jęknęłam z frustracji, a lusterko zostało mi wyrwane z ręki przez Luka. Trzymał je przed sobą idealnie na wprost mnie. Spojrzałam na niego niepewnie i ściągając okulary z nosa zaczęłam poprawiać kucyk bo zdążył zjechać na dół.
-I tak.... - Zaczął ale mu przerwałam
-I tak jestem brzydka i nic mi nie pomoże. Wiem. - Zabrałam lusterko z jego ręki -Dzięki - Mruknęłam i wrzucając je do torby wyszłam z samochodu. Nie chodzi o to że on mi tak mówi czy coś po prostu wiem to, że miał to na myśli. Każdy ma o mnie takie zdanie więc nic mnie już nie zdziwi.
-Ty to powiedziałaś - Mruknął nagle przechodząc obok mnie
Wzruszyłam ramionami i poszłam za nimi do namiotu gdzie czekał na nas, nasz szef.
-Część szefie. Co było tak ważne że musieliśmy ściągać ją ze szkoły? - Zapytał zdenerwowany Paul
-Bardzo mi przykro że musiałem to zrobić ale wieczorem jest wyścig i musicie sprawdzić samochód
-Przecież mogliśmy to sami zrobić - Powiedział Tom marszcząc czoło
-Ale to ona jeździ nie wy, więc nie miejcie pretensji że dbam o to żeby wygrać, zgarnąć porządną kasę i wyjść z tego bez urazu - Warknął wkurzony
-Może po prostu już pójdziemy - Spojrzałam bałaganie na Luka
-Zaraz przyjdę - Powiedział
Przytaknęłam i wzięłam od niego kluczyki do mojego samochodu i ruszyłam do jakby garażu. Pewnie się zastanawiacie dlaczego poprosiłam Luka o to a nie któregoś z moich braci. Otóż to, że to właśnie Luk zajmuje się moim samochodem, naprawia go i doprowadza do jak najlepszego stanu, a w zamian za to zgrania dobrą kasę. Może się nienawidzimy ale w sprawach biznesu musimy się zgadzać żeby wszystko szło po naszej myśli. Wsiadłam do mojej bryki i odpaliłam, a ryk silnika wypełnił moje uszy. Uśmiechnęłam się na ten dźwięk i szybko nacisnęłam guzik otwierając maskę. Wyskoczyłam z samochodu i poszłam zobaczyć czy wszystko tam w porządku. Nie znam się na tym ale kilka kabelków przyciągnęło moją uwagę. Złapałam za jeden i był przecięty
-Co do cholery? - Zmarszczyłam czoło
-I co? - Usłyszałam głos Luka który szedł w moim kierunku
-Zgaś go - Powiedziałam kiedy zauważyłam kolejne przecięte kable. Nie pytając o nic zgasił silnik
-Coś nie tak? - Zapytał
-Sam zobacz - Wskazałam ręką na kable, a on zmarszczył czoło i podszedł do mnie
-Że co kurwa?! - Warknął
-Kto był przy nim ostatni? - Krzyknęłam do chłopaków i szefa tak że spojrzeli na mnie i podeszli
-Od ostatniego wyścigu nikt. Odstawiłaś go na miejsce i nikt tu nie był od tamtej pory. A coś się stało? - Zmarszczył swoje czoło
-Chyba mam wroga - Oblizałam usta
-Nie mam tych części, a bez nich dzisiaj nie pojedzie - Luk się wyprostował
-Czego potrzebujesz? - Zapytał szef
°°°
Czemu wysłali po to mnie? Zajęli się samochodem a mi kazali po to jechać, chociaż dobrze wiedzą że gówno o tym wiem, a jak przywiozę coś innego to Luk mnie zabije chociaż ja też mogę to zrobić. Puściłam głośno muzykę w samochodzie mojego brata i otworzyłam okno bo zrobiło się duszno, a do tego sklepu miałam około 45 km. Stojąc na czerwonych światłach zaczęłam stukać palcami o kierownicę w rytm muzyki.
Po chwili obok zjawił się czerwony samochód. Interesujący, ciekawe jaki ma silnik
-Zrób zdjęcie - Krzyknął chłopak wychylając się przez szybę i krzycząc do mnie. Spojrzałam na niego marszcząc brwi i zauważyłam że nie był sam. Z tyłu siedziały 3 dziewczyny a z przodu 2 chłopacy. Odwróciłam znowu głowę na drogę i czekałam aż włączy się zielone co pewnie nie nastąpi szybko bo tutaj dość długo trzeba czekać.
Chłopak w samochodzie obok zaczął gazować, powoli obróciłam głowę w jego stronę i zmarszczyłam brwi a on uśmiechnął się do mnie wyzywająco. Zaczęłam stukać palcami od zewnętrznej strony samochodu. Spojrzałam przed siebie i chciało mi się śmiać, puściłam kierownicę i oparłam się wygodnie o oparcie. Samochód nie przestawał gazować, a moja głową przekręciła się w drugą stronę, za oknem zobaczyłam w dobrze znanym mi samochodzie postać chłopaka. Opuściłam szybę i uśmiechnęłam się szeroko kiedy chłopak mnie zauważył. John pomachał mi i uśmiechnął się szeroko.
Chłopacy z boku nie dawali za wygraną, wkurzyli mnie. Mój wzrok powędrował na ulice a szczęka zacisnęła się kiedy ten idiota zaczął mocniej gazować, a wszyscy w jego samochodzie śmiali się jak idioci zmrużyłam oczy i zerknęłam na Johna. Posłał mi zadziorny uśmiech a ja już wiedziałam o co mu chodzi, pokręciłam głową a on poruszył zabawnie brwiami. Dobra tak chcą się bawić? Zgoda. Wyprostowałam się i sięgnęłam do schowka po moje okulary przeciwsłoneczne
-Hej mała pękasz? - Zapytał ten od strony pasażera
Nic nie powiedziałam tylko zamknęłam okno od strony Johna posyłając mu buziaka na co on się zaśmiał. Okno od strony tych kretynów pozostawiłam otwarte. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech kiedy pojawiło się pomarańczowe światło, a moja stopa wolno przycisnęła gaz.
W końcu pojawiło się zielone, a samochód obok wydał ryk ruszając z miejsca tak jak mój. Nacisnęłam gaz do końca i wyprzedziłam tych kretynów w przeciągu sekundy, nawet nie wiedziałam że ten samochód potrafi tak szybko jeździć. Wiatr rozwiał moje włosy a ja spojrzałam w lusterek śmiejąc się z tego gdzie oni zostali.
-Nędzny silnik - Mruknęłam sama do siebie, śmiejąc się.
Skręciłam w prawo ale na moje nieszczęście zamknął się szlaban.
-Fuck - Uderzyłam dłońmi w kierownicę
Tym razem z muzyką poruszał się moje kolano. To będzie trwało dłużej niż te pieprzone światła.
Jęknęłam i odpięłam pas, otworzyłam drzwi i podeszłam do bagażnika, znalazłam w nim moją torbę, a w niej kartkę z tym co muszę im przywieźć.
Mój telefon zaczął dzwonić
-Halo?
-Dojechałaś? - Zapytał Paul
-Ta...żebym chociaż połowę przejechała
-Popsułaś coś?! - Zapytał
-Oczywiście że nie - Warknęłam
-To o co chodzi
-Światła, szlaban i znając życie coś jeszcze będzie. - Mruknęłam zamykając bagażnik
-Śpiesz się nie mamy czasu
-Masz rację. Przejadę przez szlaban prosto pod pociąg - Zaśmiałam się wrednie
-Dobra. Streszczaj się - Rozłączył
Ich w ogóle nie interesuje to że może mi się coś stać. Jestem im potrzebna tylko po to żeby zgarnąć jak najwięcej kasy za wyścigi i gdyby nie to że sprawia mi to przyjemność, nie robiłabym tego. Czasami wykorzystują mnie też do przekazywania przesyłek. Bo nie tylko wyścigami się interesują. Robią dużo gorsze, nielegalne rzeczy. Tak ja też święta nie jestem bo pod żadnym pozorem te wyścigi nie są bezpieczne i legalne, ale mam dobrego szefa który zawsze dba o moje bezpieczeństwo. Sean ma około 43 lat ale jest spoko kolesiem tak samo jak jego syn John którego mieliście okazję poznać.Wsiadłam do samochodu i zniecierpliwiona czekałam az to gówno się podniesie. Po jakiś 5 minutach w końcu nastąpiła ta wymarzona chwila i przekraczając dozwolona prędkość dotarłam na miejsce szybciej niż myślałam. Wpadłam do tego sklepu, był pusty pewnie dlatego że takie drogie rzeczy tutaj sprzedawali. Podeszłam do kolesia stojącego przy ladzie.
-Potrzebuje tego - Położyłam mu kartkę przed nosem i zaczęłam niecierpliwie stąpać z nogi na nogę
-Do jakiego samochodu?
-Chrysler ME Four-Twelve - Mruknęłam a jego czoło zmarszczyło się i wypuścił ze świstem powietrze
-Przepraszam ale spieszy mi się - Powiedziałam
-Tak, tak przepraszam. Chaz chodź tutaj! - Krzyknął a obok zjawił się chłopak
-Co jest? - Zapytał
-Przynieś to - Podał mu kartkę
Chłopak patrzył przez chwile na  to co jest tam napisane, po czym ruszył w głąb sklepu szukać tego
-Przepraszam to nie moja sprawa, ale ty jeździsz tym samochodem? - Zapytał mężczyzna za ladą
-Jaaa? Oczywiście że nie. To dla mojego kolegi - Powiedziałam szybko
-No tak myślałem. Dziewczyna w takim samochodzie.... - Pokręcił głowa a ja się uśmiechnęłam
Chaz wrócił z potrzebnymi rzeczami i umm dużo tego było
-Gdzie zanieść? - Zapytał
-Ja to wezmę - Uśmiechnęłam się nieśmiało
 -Raczej nie dasz rady spokojnie ja to wezmę - Posłał mi uspokajający uśmiech a ja kiwnęłam głową
Zapłaciłam kartą którą dał mi szef. Tak on pokrywa wszystkie koszty za to co się stanie.
Wyszłam ze sklepu i otworzyłam bagażnik, a chłopak który trzymał rzeczy kupione przeze mnie, wsadził je do środka.
-Dzięki - Założyłam kosmyk włosów za ucho
-Drobiazg - Uśmiechnął się
°°°
 Kiedy wracałam ściągnęłam z głowy czapkę bo zrobiło się ciepło, a przez głowę przeciągnęłam bluzkę pozostając w samym podkoszulku na ramiączkach. Robiło się coraz cieplej więc otworzyłam szybę i od razu zrobiło mi się lepiej.
Dojechałam do naszego miejsca za miastem była tam specjalna droga na której odbywały się wyścigi a wokół było kilka trybun. Miejsce było opuszczone a otaczało je pustkowie dlatego zawsze wszystko się kurzyło gdy śmigaliśmy po wyznaczonym na torze.
Wysiadłam z samochodu i otwierając bagażnik wyciągnęłam potrzebne rzeczy. Kurde to serio było ciężkie. Nagle obok zjawił się mój brat
-Daj - Wziął ode mnie rzeczy i poszedł w kierunku samochodu
Poszłam za nim i oddałam kartę szefowi
-No spisałaś się - Potargał mi włosy
-Ej szefie! - Zaśmiałam się odsuwając wiedział że tego nie lubię
-No już się tak nie denerwuj smyku - Puścił mi oczko
-Smyku? - Otworzyłam szeroko oczy a chłopacy zaczęli się śmiać
-Nooo - Wzruszył ramionami
-Uch... Udam że tego nie słyszałam
-Oj no przepraszam - Objął mnie i przyciągnął do uścisku był mi jak wujek
-Zrobi go na dzisiaj? - Szepnęłam
-Tak myślę. Jest w tym dobry - Uśmiechnął się i potarł moje plecy
-Jak nie będziesz przeszkadzała - Usłyszałam głos Luka
-Palant - Burknęłam
-Słyszałem - Powiedział
-Miałeś słyszeć 
 Siedziałam na brzegu otwartej maski i przyglądałam się temu co robi Luk, próbowałam coś zrozumieć i chociaż trochę nauczyć się o tym. Szczerze przyznam że trochę ogarniałam. Nie to że nie umiem nic zrobić po prostu nie umiem zrobić niektórych rzeczy bo to bardziej zajęcie dla chłopaków.
-Zapomniałem powiedzieć że dzisiaj musisz jechać z kimś - Podszedł do nas szef
-Jak to z kimś? - Zmarszczyłam czoło
-No tak mi powiedzieli. Muszą jechać dwie osoby
-Tak Luk jedziesz z nią - Tom podszedł do nas
-Czemu ja? - Nagle Luk przestał to co robił i wyprostował się.
-Paula nie będzie, ja nie mogę i zostajesz tylko ty - Wytłumaczył Tom
-Oczekuje podwyżki - Mruknął schylając się znów do tego co robił
-Ja też - Spuściłam głowę i zaskoczyłam z maski -Muszę jechać do domu lekcję się już skończyły.
-Ja też jadę. Muszę się przebrać. - Powiedział Tom
-Za ile po ciebie przyjechać? - Zapytał Paul, Luka chociaż i tak on nie przyjedzie
-Zajmie mi to jeszcze z godzinę - Mruknął nie patrząc na nas.
-Dobra za godzinę ktoś przyjedzie
Doszliśmy do samochodu Toma i wsiadając przymknęłam ze zmęczenia oczy. Może w szkole byłoby ciekawiej. Mama mnie zabije jak dowie się że opuściłam lekcje. W szybkim tempie znaleźliśmy się na podwórku i biorąc moją torbę ruszyłam do domu.
-Dlaczego przyjechałaś z chłopakami? - Mama stała w drzwiach ze zmarszczonym czołem.
-Akurat wracali to mnie zabrali
-A gdzie oni byli? - Zmrużyła na mnie oczy
-Nie wiem mamo - Westchnęłam
-Mhy - Uniosła brwi i chyba wyczuwała że skłamałam
-Mogę iść do pokoju? - Zapytałam z nadzieją
-Idź - Przepuściła mnie, a ja pobiegłam na górę do pokoju
Rzuciłam torbę pod biurko i położyłam się na łóżku. Moja głowa opadła na poduszkę a powieki zaczęły stawać się coraz cięższe.
°°°
-Bella!!! Bella wstawaj!!! - Ktoś darł się nad moim uchem
-Nie - Jęknęłam i naciągnęłam na głowę kołdrę
-Do cholery rusz tą dupę albo sam cie stąd ściągnę. - Warknął głos Toma
-Czego ty chcesz?! - Zdenerwowałam się
-Masz do kurwy wyścig - Szepnął tak żeby nikt nie usłyszał
-O w mordę - Nagle się ożywiłam
-No właśnie. Ogarnij się. Masz 30 minut
Wstałam i podeszłam do szafki żeby wybrać odpowiedni strój. W końcu zdecydowałam na coś takiego.
Biorąc ubrania pobiegłam do mojej łazienki. Szybko zrzuciłam ciuchy i weszłam pod prysznic. Dokładnie umyłam swoje ciało i nakremowałam po czym naciągnęłam na siebie bieliznę i wybrany zestaw. Włosy jak zwykle w kucyk, a na nos okulary i tak je później ściągnę bo muszę założyć kask i by przeszkadzały.
Wyszłam z pokoju i podeszłam do Toma który już na mnie czekał. Takie szczęście, że rodzice są w pracy. Zamykając drzwi weszliśmy do samochodu i wyjechaliśmy na drogę.
-Jedziemy po Luka? - Zapytałam krzywiąc się gdy wypowiadałam jego imię
-Nie on już tam jest - Skręcił w prawo
-Okej - Mruknęłam patrząc przez szybę na znikające drzewa
Już na początku drogi dało się słyszeć głośną muzykę i krzyki. Samochody był zaparkowane jeden przy drugim a i tak nie było miejsca. Pojechaliśmy boczną drogą i dojechaliśmy do garażu w którym był mój samochód, obok bez problemu zmieścił się samochód Toma. Wysiadłam i podeszłam do szefa i Luka, stali na zewnątrz i przyglądali się ustawiającym do startu samochodom. Stanęłam kawałek przed nimi i przyjrzałam się temu kto właśnie miał jechać. W jednym samochodzie siedziała Stella a w drugim Jacob
-Dzisiaj jedziemy przeciwko chłopakom? - Zapytałam odwracając się w stronę chłopaków
-Tak - Przytaknął szef
-Czemu mi nie powiedziałeś? - Spojrzałam wyczekująco na brata
-A co lepiej byś się przygotowała? - Zakpił Luk
-Sam się dowiedziałem wszystkiego tak jak ty, nic nie wiedziałem o tym wyścigu - Tom powiedział szybko zanim ja zdążyłam otworzyć usta.
Rzuciłam ostatnie spojrzenie temu dupkowi i odwróciłam się żeby patrzeć jak Jacob wyprzedza Stelle.
 °°°
Szłam z kaskiem w stronę garażu kiedy z jednej z półek spadła skrzynka z narzędziami a dużych rozmiarów klucz, upadł mi na nogę.
-Ah - Syknęłam łapiąc się za kostkę. Wstałam szybko żeby nikt nie zauważył co przed chwilą się stało
-Co się stało? - Cholera. Szef stanął obok mnie
-Ktoś źle skrzynkę postawił - Mruknęłam jakby nigdy nic i wzruszyłam ramionami
-Dobra ja to pozbieram a ty jedź - Rozkazał i wyszedł. Otworzyłam drzwi i wsiadając założyłam kask, moja prawa noga zetknęła się z gazem. Tak bolało, że nie mam pojęcia jak pojadę. Próbując zapomnieć o bólu, wolno wyjechałam z garażu i podjechałam po Luka. Wskoczył na miejsce pasażera i ruszyliśmy do linii startu. Zapięłam pasy i czekałam na zielone światło, próbując za wszelką cenę nie myśleć o bólu. Obok pojawił si samochód, a ja nawet nie spojrzałam żeby zobaczyć kto to. Kolejno zaczęły zaświecać się światła czerwony.....pomarańczowy.....zielony. Zebrałam w sobie całą siłę i docisnęłam pedał gazu, jęknęłam cicho kiedy ból przeszedł całe moje ciało. Samochód obok co trochę zrównywał się z moim co dało mi więcej siły na to żeby wygrać. Trochę zwolniłam kiedy pojawił się zakręt, a później znowu nacisnęłam gaz. Zobaczyłam szeroką białą linę na drodze i przyspieszyłam przejeżdżając przez nią. Zwolniłam po czym zatrzymałam samochód i ściągając z głowy kask zamknęłam oczy, odchylając głowę w tył.
-Wygrałaś - Usłyszałam głos z boku
-Mhy - Mruknęłam otwierając oczy
-Co jest? Nie cieszysz się? - Zapytał
-Ciesze - Coraz bardziej bolało a ja nie obdarzyłam Luka nawet jednym spojrzeniem
-Co ci jest? - Warknął podirytowany
-Nic - Ściągnęłam moją prawą nogę z gazu i -Kurwa - Sapnęłam znów przymykając oczy
Luk rzucił kask pod swoje nogi i odpinając pas wyszedł z samochodu, otworzył drzwi od mojej strony i pochylił się żeby odpiąć mój pas.
-A teraz powiedz co się stało - Westchnął i ukucnął
-Noga - Mruknęłam
Nic nie mówiąc wsadził dłoń pod moje uda a drugą łapiąc za plecy okręcił mnie tak że nogi wystawały mi z samochodu a ja byłam naprzeciw niego. Położyłam głowę na siedzeniu pasażera i westchnęłam.
-Prawa? - Zapytał
-Tak
Wolno ściągnął mi buta...uch nie cierpię jak ktoś dotyka moich stóp.
-Nie wygląda dobrze - Mruknął -Dasz rade wstać?
Złapałam za oparcie i podniosłam się do siadu. Skierowałam wzrok na stopę była spuchnięta i było to widać przez skarpetkę.
-Chodź - Złapał mnie w tali a ja oparłam dłonie na jego ramionach. Wziął mnie na ręce
-Dałabym rade - Mruknęłam zażenowana
-Nie marudź - Otworzył drzwi pasażera i posadził mnie tam
Zajął miejsce kierowcy i ruszył drogą powrotną. Jego wzrok skupiony był na drodze, a kiedy dojechaliśmy wszyscy zaczęli krzyczeć i klaskać...Zapomniałam, że wygra łam...
-Czemu tak długo was nie  było - Podbiegli do nas Tom i szef
-On ma chyba skręconą kostkę - Powiedział Luk wysiadając
-To przez te klucze? - Zapytał szef
-Tak - Jęknęłam
-Jechałaś ze skręconą kostką?! - Wydarli się wszyscy trzej
-Nooo....? - Uśmiechnęłam się niewinnie 
----------------------------------------------------------------------------
No i jest 1
Piszcie co myślicie!  

KOMENTUJCIE!!!

(odpowiadam chętnie na wszystkie pytania)
Mój ask: http://ask.fm/aneczka2735  
Gg: 47012274
Pierwszy blog : http://holidayloveandmore.blogspot.com/